Ep.1, cz.1 - Obecność
Biegliśmy jak szaleni przed siebie, ale TO dalej nie ustępowało.
Goniło nas drapiąc po metalowej ściance swoimi długimi pazurami. Dźwięk cichł, oddalaliśmy
się powoli. W całym tym pędzie Martin po lewej zauważył drzwi. Szarpnął raz,
drugi, trzeci, wreszcie z okropnym skrzypieniem rozwarły się. Zajrzeliśmy do
środka, oprócz kilku mebli i dosyć przerażających portretów nic tam nie było. Wchodząc
do środka zamknęliśmy po cichu drzwi i przysunęliśmy do nich komodę, kładąc na
nią krzesła. Postać która nas goniła zaczęła drapać w drzwi, lecz po chwili
zupełnie ucichła.
- Było blisko – zdyszany opadłem na podłogę. Reszta
dołączyła, także ciężko sapiąc. Jedna rzecz zaniepokoiła mnie. To nie było
tylko nasze sapanie, to był…
~~~~
Od wielu lat prastary dom stał
pusty, aż po dziś dzień w którym Dan, Martin i Lisabeth wykupili go. Większość
ludzi stroniła od tego miejsca. Każdy miał swoją własną wersję plotki. Jedni
uważali, że w tym domu mieszka tajemniczy morderca, drudzy, że dom jest
nawiedzony. Na kilku zdjęciach przechodniom rzekomo udało się uchwycić Ducha.
Na ile okaże się to prawdą? Nie wiadomo.
~~~~
Chata zarosła niemiłosiernie,
tylko drzewa, które stały w pobliżu pogubiły gdzieś swoje liście aby w nocy móc
straszyć biednych mieszkańców, pukając w okna swoimi „łapami”. Weszliśmy na
ganek, który na dzień dobry powitał nas okropnym skrzypieniem. Drewno teraz
niemal zielone od przeróżnych porostów wydzielało niemiły zapach próchna.
- Swoją drogą jestem ciekaw, dlaczego nie chcieli za
niego więcej – zapytałem, lecz w odpowiedzi nie dostałem nic innego niż gniewne
spojrzenie zawiedzionych przyjaciół. Przeszliśmy przez drzwi frontowe. Tym
razem powitał nas zatęchły odór dawno nie wietrzonego mieszkania.
- Po co tu te
wszystkie meble? – zapytała Liz.
- Będzie czym palić w kominku. Zaoszczędzimy przynajmniej
na ogrzewaniu – dziewczyna posłała Martinowi przeszywające spojrzenie, w
odpowiedzi tylko obleśnie się uśmiechnął.
Po chwilowej rozmowie, kłótniach i długotrwałym procesie wietrzenia postanowiliśmy się rozejrzeć. Martin niemal od razu pognał na górę, aby zarezerwować najlepszy pokój, ja i Liz zostaliśmy na dole. Dziewczyna nie wykazywała żadnego zainteresowania rozmową i zajęła się ogromną półką, której pokrycie kurzu wyraźnie pokazywało, iż poprzedniemu właścicielowi służyła tylko i wyłącznie za ozdobę. Poszedłem do kuchni sprawdzić czy mamy wodę w kranie oraz czy instalacja gazowa działa poprawnie. O niczym innym nie marzyłem tak bardzo jak o ciepłej kąpieli. Ku mojemu zdziwieniu nie działało ani to, ani to.
Po chwilowej rozmowie, kłótniach i długotrwałym procesie wietrzenia postanowiliśmy się rozejrzeć. Martin niemal od razu pognał na górę, aby zarezerwować najlepszy pokój, ja i Liz zostaliśmy na dole. Dziewczyna nie wykazywała żadnego zainteresowania rozmową i zajęła się ogromną półką, której pokrycie kurzu wyraźnie pokazywało, iż poprzedniemu właścicielowi służyła tylko i wyłącznie za ozdobę. Poszedłem do kuchni sprawdzić czy mamy wodę w kranie oraz czy instalacja gazowa działa poprawnie. O niczym innym nie marzyłem tak bardzo jak o ciepłej kąpieli. Ku mojemu zdziwieniu nie działało ani to, ani to.
Lodówka
była w okropnym stanie, ktoś wychodząc pozostawił ją otwartą, na moje nieszczęście
chyba była zepsuta. Uchyliłem górne drzwiczki, uderzył mnie tak okropny smród,
że ledwo powstrzymałem się od zwrócenia zawartości żołądka. Nie na wiele się to
zdało, po chwili zwymiotowałem do zlewu.
- Dan? Coś się stało? – Liz przybiegła i niemal od razu
zatkała nos.
- Co to za odór? – spytała.
- Sprawdź lodówkę – rzuciłem ironicznie.
Gdy
Liz ją otworzyła, w środku znajdowało się bliżej nieokreślone rozpłatane na pół
zwierze, głównie tylko jego organy wewnętrzne. Dziewczyna pisnęła i odskoczyła.
- To co? Sprawdzimy co jest w zamrażarce?
- Dan! Czy to cię bawi?
- Liz, nie miałem pojęcia, że ten dom będzie w takim
stanie!
Liz westchnęła ciężko i odeszła zostawiając mnie samego.
Jednak gdy miała już wyjść stanęła w progu odwrócona do mnie plecami:
- Dan, czy jest tu piwnica?
- Dlaczego pytasz? – przeraziłem się.
- Ciekawość…
- Znalazłaś coś, prawda? – Liz nie odezwała się. – Jeśli ten
dom skrywa jakąś tajemnicę, lepiej abyśmy ją znali i spodziewali się powrotu
psychola, który zostawił nam taką niespodziankę – dziewczyna dalej milczała.
Rozmowę
przerwał krzyk Martina. Niemal od razu pobiegliśmy na górę. Wiedzieliśmy, że
taka osoba jak Martin nie krzyczy bez powodu. Wbiegłem po schodach, nie zwracając
uwagi, że trzeszczą przeraźliwie, tak jakby miały za chwilę runąć. Wraz z Liz
wpadliśmy jak burza do dużego pokoiku z małym oknem na ścianie, przy którym
stał Martin.
- Co się stało?! – niemal od razu krzyknąłem. Martin
popatrzył na mnie i na Liz, zdziwił się widząc przerażenie na naszych twarzach.
- To ja powinienem zapytać co się stało. Wyglądacie
jakbyście zobaczyli ducha!
- Martin, to nie istotne – rzuciła Liz, właśnie chciałem
powiedzieć jej, że to JEST BARDZO istotne, ale powstrzymała mnie gestem widząc
moją minę.
- Właśnie chciałem usiąść na łóżko gdy na parapet
dosłownie przed moim nosem wyskoczył wielki włochaty pająk! Nie, nie boję się
pająków, ale przez chwilę wydawało mi się, że widziałem coś w oknie. Czyjeś
odbicie.
-To się robi coraz dziwniejsze – rozczarowany usiadłem na
krzesło stojące przy małej gablotce.
- Co masz na myśli mówiąc „coraz dziwniejsze”? – zapytał.
- W lodówce znaleźliśmy organy jakiegoś zwierzątka.
- Sprawdzałeś co jest w zamrażarce? – ciągnął Martin z
fascynacją.
- Widzisz Liz! Mówiłem ci! – krzyknąłem rozbawiony. Mina
zrzedła mi niemal od razu, dziewczyna zniknęła, nie było jej w pokoju ani na
tym piętrze.
- Lisabeth! – krzyknąłem.
Siedziała na krześle w jadalni na dole. W ręku miała
dziwną kartkę, która wyglądała jak na szybko wyrwana z książki.
- Chłopaki, zobaczcie – wstała i podała mi kartkę. Była
to mapa domu. W różnych miejscach były zaznaczone krwawą farbą punkty. Gdy
odwróciłem ją, z tyłu ujrzałem napis:
„Dla swojego dobra, nie wchodź do piwnicy.”…
„Dla swojego dobra, nie wchodź do piwnicy.”…
Starałam się napisać zupełnie coś nowego. Od razu się przyznaję pierwszy raz piszę Thriller! :(
OdpowiedzUsuńMimo to, świetnie Ci wyszło! Czekam na kolejną część, po takim wstępie nie mogę się doczekać kontynuacji! Mam nadzieję, że jak to w thillerach bywa, sprawdzą wszystkie miejsca po kolei! 😁
OdpowiedzUsuńNieźle Ci to wyszło. Jak rozumiem, jest kontynuacja. (:
OdpowiedzUsuńChciało mi się śmiać, kiedy Dan znalazł w lodówce wnętrzności jakiegoś zwierzęcia. I jeszcze śmierdziały. Niemyślący psychol. Trzeba było nie pozwolić, by cokolwiek się zepsuło!
A w zamrażarce są pewnie... organy ludzkie!
Zdziwiło mnie nieco, że piszesz tego rodzaju opowiadania. Twój styl mówienia sprawia wrażenie wirującego na biegunie południowym, a mój na północnym. ;D