sobota, 25 lutego 2017

The Black Spirit Ep.1, cz.1



Ep.1, cz.1 - Obecność
Biegliśmy jak szaleni przed siebie, ale TO dalej nie ustępowało. Goniło nas drapiąc po metalowej ściance swoimi długimi pazurami. Dźwięk cichł, oddalaliśmy się powoli. W całym tym pędzie Martin po lewej zauważył drzwi. Szarpnął raz, drugi, trzeci, wreszcie z okropnym skrzypieniem rozwarły się. Zajrzeliśmy do środka, oprócz kilku mebli i dosyć przerażających portretów nic tam nie było. Wchodząc do środka zamknęliśmy po cichu drzwi i przysunęliśmy do nich komodę, kładąc na nią krzesła. Postać która nas goniła zaczęła drapać w drzwi, lecz po chwili zupełnie ucichła.
- Było blisko – zdyszany opadłem na podłogę. Reszta dołączyła, także ciężko sapiąc. Jedna rzecz zaniepokoiła mnie. To nie było tylko nasze sapanie, to był…
~~~~
Od wielu lat prastary dom stał pusty, aż po dziś dzień w którym Dan, Martin i Lisabeth wykupili go. Większość ludzi stroniła od tego miejsca. Każdy miał swoją własną wersję plotki. Jedni uważali, że w tym domu mieszka tajemniczy morderca, drudzy, że dom jest nawiedzony. Na kilku zdjęciach przechodniom rzekomo udało się uchwycić Ducha. Na ile okaże się to prawdą? Nie wiadomo.
 ~~~~
Chata zarosła niemiłosiernie, tylko drzewa, które stały w pobliżu pogubiły gdzieś swoje liście aby w nocy móc straszyć biednych mieszkańców, pukając w okna swoimi „łapami”. Weszliśmy na ganek, który na dzień dobry powitał nas okropnym skrzypieniem. Drewno teraz niemal zielone od przeróżnych porostów wydzielało niemiły zapach próchna.
- Swoją drogą jestem ciekaw, dlaczego nie chcieli za niego więcej – zapytałem, lecz w odpowiedzi nie dostałem nic innego niż gniewne spojrzenie zawiedzionych przyjaciół. Przeszliśmy przez drzwi frontowe. Tym razem powitał nas zatęchły odór dawno nie wietrzonego mieszkania.
-  Po co tu te wszystkie meble? – zapytała Liz.
- Będzie czym palić w kominku. Zaoszczędzimy przynajmniej na ogrzewaniu – dziewczyna posłała Martinowi przeszywające spojrzenie, w odpowiedzi tylko obleśnie się uśmiechnął.
                Po chwilowej rozmowie, kłótniach i długotrwałym procesie wietrzenia postanowiliśmy się rozejrzeć. Martin niemal od razu pognał na górę, aby zarezerwować najlepszy pokój, ja i Liz zostaliśmy na dole. Dziewczyna nie wykazywała żadnego zainteresowania rozmową i zajęła się ogromną półką, której pokrycie kurzu wyraźnie pokazywało, iż poprzedniemu właścicielowi służyła tylko i wyłącznie za ozdobę. Poszedłem do kuchni sprawdzić czy mamy wodę w kranie oraz czy instalacja gazowa działa poprawnie. O niczym innym nie marzyłem tak bardzo jak o ciepłej kąpieli. Ku mojemu zdziwieniu nie działało ani to, ani to.
                Lodówka była w okropnym stanie, ktoś wychodząc pozostawił ją otwartą, na moje nieszczęście chyba była zepsuta. Uchyliłem górne drzwiczki, uderzył mnie tak okropny smród, że ledwo powstrzymałem się od zwrócenia zawartości żołądka. Nie na wiele się to zdało, po chwili zwymiotowałem do zlewu.
- Dan? Coś się stało? – Liz przybiegła i niemal od razu zatkała nos.
- Co to za odór? – spytała.
- Sprawdź lodówkę – rzuciłem ironicznie.
                Gdy Liz ją otworzyła, w środku znajdowało się bliżej nieokreślone rozpłatane na pół zwierze, głównie tylko jego organy wewnętrzne. Dziewczyna pisnęła i odskoczyła.
- To co? Sprawdzimy co jest w zamrażarce?
- Dan! Czy to cię bawi?
- Liz, nie miałem pojęcia, że ten dom będzie w takim stanie!
Liz westchnęła ciężko i odeszła zostawiając mnie samego. Jednak gdy miała już wyjść stanęła w progu odwrócona do mnie plecami:
- Dan, czy jest tu piwnica?
- Dlaczego pytasz? – przeraziłem się.
- Ciekawość…
- Znalazłaś coś, prawda? – Liz nie odezwała się. – Jeśli ten dom skrywa jakąś tajemnicę, lepiej abyśmy ją znali i spodziewali się powrotu psychola, który zostawił nam taką niespodziankę – dziewczyna dalej milczała.
                Rozmowę przerwał krzyk Martina. Niemal od razu pobiegliśmy na górę. Wiedzieliśmy, że taka osoba jak Martin nie krzyczy bez powodu. Wbiegłem po schodach, nie zwracając uwagi, że trzeszczą przeraźliwie, tak jakby miały za chwilę runąć. Wraz z Liz wpadliśmy jak burza do dużego pokoiku z małym oknem na ścianie, przy którym stał Martin.
- Co się stało?! – niemal od razu krzyknąłem. Martin popatrzył na mnie i na Liz, zdziwił się widząc przerażenie na naszych twarzach.
- To ja powinienem zapytać co się stało. Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha!
- Martin, to nie istotne – rzuciła Liz, właśnie chciałem powiedzieć jej, że to JEST BARDZO istotne, ale powstrzymała mnie gestem widząc moją minę.
- Właśnie chciałem usiąść na łóżko gdy na parapet dosłownie przed moim nosem wyskoczył wielki włochaty pająk! Nie, nie boję się pająków, ale przez chwilę wydawało mi się, że widziałem coś w oknie. Czyjeś odbicie.
-To się robi coraz dziwniejsze – rozczarowany usiadłem na krzesło stojące przy małej gablotce.
- Co masz na myśli mówiąc „coraz dziwniejsze”? – zapytał.
- W lodówce znaleźliśmy organy jakiegoś zwierzątka.
- Sprawdzałeś co jest w zamrażarce? – ciągnął Martin z fascynacją.
- Widzisz Liz! Mówiłem ci! – krzyknąłem rozbawiony. Mina zrzedła mi niemal od razu, dziewczyna zniknęła, nie było jej w pokoju ani na tym piętrze.
- Lisabeth! – krzyknąłem.
Siedziała na krześle w jadalni na dole. W ręku miała dziwną kartkę, która wyglądała jak na szybko wyrwana z książki.
- Chłopaki, zobaczcie – wstała i podała mi kartkę. Była to mapa domu. W różnych miejscach były zaznaczone krwawą farbą punkty. Gdy odwróciłem ją, z tyłu ujrzałem napis:
„Dla swojego dobra, nie wchodź do piwnicy.”…

3 komentarze:

  1. Starałam się napisać zupełnie coś nowego. Od razu się przyznaję pierwszy raz piszę Thriller! :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo to, świetnie Ci wyszło! Czekam na kolejną część, po takim wstępie nie mogę się doczekać kontynuacji! Mam nadzieję, że jak to w thillerach bywa, sprawdzą wszystkie miejsca po kolei! 😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle Ci to wyszło. Jak rozumiem, jest kontynuacja. (:
    Chciało mi się śmiać, kiedy Dan znalazł w lodówce wnętrzności jakiegoś zwierzęcia. I jeszcze śmierdziały. Niemyślący psychol. Trzeba było nie pozwolić, by cokolwiek się zepsuło!
    A w zamrażarce są pewnie... organy ludzkie!
    Zdziwiło mnie nieco, że piszesz tego rodzaju opowiadania. Twój styl mówienia sprawia wrażenie wirującego na biegunie południowym, a mój na północnym. ;D

    OdpowiedzUsuń