sobota, 18 marca 2017

The Black Spirit Ep.1, cz.4



The Black Spirit Ep.1, cz.4

Ep.1, cz.4 - Piwnica
Wszystko zaczynało w końcu dobrze wyglądać. Pokoje stały puste, ale pomalowane. Gdy zmęczyłem się nakładaniem kolejnej warstwy kleju do tapet postanowiłem się trochę przewietrzyć. Od ostatniego czasu Liz nie odstępowała mnie na krok, więc poszła ze mną. Bała się o mnie, że mogę gdzieś upaść i dostać kolejnej fali drgawek. Pokonaliśmy tor przeszkód z puszek po farbie i innych śmieci, skierowaliśmy się do wyjścia. Kiedy już przekroczyliśmy próg. Zawołała nas Amy:
- Lisabeth, Dan! Ja i Martin też pójdziemy. Musimy odpocząć na świeżym powietrzu.
- Spacer dobrze nam zrobi. Zasłużyliśmy – oznajmiłem i przeciągnąłem się. –  W drogę.
Był już środek lata, a słońce paliło przebijając się nawet przez korony drzew. Spojrzałem na Lisabeth. W słońcu jej naturalne rude włosy nabierały
pięknej barwy. Pochwyciła moje spojrzenie.
- Liz, mogę ci zrobić zdjęcie? – zapytałem zaciekawiony.
- Dlaczego pytasz?
- Mogę?
- Jasne – Ustawiła się na tle poziomek, w słońcu. Oparła ręce na szczupłej talii, uśmiechnęła się. Wyciągnąłem komórkę, była prawie rozładowana, ale udało mi się uchwycić tą wspaniałą chwilę.
- Piękna jak zawsze – oznajmił Martin, a ja rzuciłem mu rozbawione spojrzenie.
~~~~
Po kilku minutach marszu, natknęliśmy się na ścieżkę. Spacerowaliśmy nią pośród drzew, rozmawiając radośnie, to o remoncie, to o wspomnieniach z dawnych lat. W pewnym momencie było nam tak wesoło, że spłoszyliśmy lisa, który przeciął naszą drogę. Zdziwiłem się, ponieważ był ranny i kulał na lewą łapę.
- Czy wszystko w tej okolicy musi być ranne? – zapytał Martin z pogardą w głosie
- Na przykład taki Dan, kaleka. – rzuciłem Liz wyzywające spojrzenie, ona jednak uśmiechnęła się. Martin wyglądał jakby chciał jeszcze dodać coś kąśliwego ale potknął się.
- Co to jest u licha? – nachylił się i zbadał glebę. – Tu jest świeżo skopana ziemia.
- Dziwne. Przecież jesteśmy w tej okolicy pierwszy raz.
- To musiało być jakieś zwierzę. Sam widziałeś jedno przed chwilą – oznajmiła Lisabeth.
- Martin! Tu jest jeszcze jeden! – krzyknęła Amy.
- To nie może być żaden zwierzak, tu są widoczne ślady buta. Na prawo – wskazałem palcem – wydeptana ścieżka. Ciekawe co tam jest.
Ruszyliśmy tropem. Każdy stawiany krok przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Po drodze znaleźliśmy pełno pozastawianych sideł. Uważałem, aby na żadne nie nadepnąć. Wtedy byłbym już dosłownie kaleką.
Znaleźliśmy małą polanę w samym środku lasu. Dzika trawa była wysoka, sięgała nam do pasa. Lisabeth była niska, teraz niemalże tonęła pomiędzy nimi. Złapałem ją za rękę, aby się nie zgubiła. Szliśmy tak przez jakiś czas zmierzając ku ambonie myśliwego, która stała samotnie pośrodku. Wspięliśmy się na nią i zobaczyliśmy małą drewnianą chatę podobną do naszej, ale dużo mniejszą. Dobrze widoczna stała się także ścieżka. Postanowiliśmy się tam udać.
~~~~
Lisabeth zapukała. Niestety drzwi były zamknięte, a okna zostały pozbawione firanek. Nie dostając żadnej  odpowiedzi, postanowiliśmy z ciekawości zajrzeć przez okno. Liz krzyknęła:
- Dan! Zobacz to!
                Nachyliłem się i przymrużyłem oczy. W środku leżała siekiera. Nie byłoby to nic groźnego, gdyby nie to, że wszędzie było pełno krwi.
- Co to jest? – Martin zamachnął się w furii. Nie zdążyłem go powstrzymać i wybił okno.
- CO TY ROBISZ? MARTIN! – krzyczeliśmy. Lecz on nie słuchał. Sięgnął przez zrobioną dziurę i otworzył okno od środka.
- Mam tego dosyć! Nie rozumiecie? Tu jacyś myśliwi, tu mordercy. Czuję, że odpowiedź jest już blisko. Nie przegapię takiej okazji.
                Tym razem zgadzałem się z Martinem. I pomimo protestów dziewczyn, postanowiliśmy zbadać wnętrze tajemniczej chaty. Przeszedłem przez okno pierwszy. Byłem drobniejszej budowy niż Martin, więc spadło na mnie zadanie otworzenia od środka drzwi. Uderzył mnie odór gnijących ciał. Przeraziłem się śmiertelnie, gdy prawie stanąłem na odrąbaną siekierą ludzką czaszkę. W środku znajdował się także stół z białym obrusem. Na którym leżał brudny od krwi talerz i kilka baterii. Dwa krzesła były przewrócone, firanki leżały na podłodze, a palenisko w kominku było jeszcze ciepłe. Oprócz tego w chacie znajdowało się jeszcze małe łóżko z niechlujnie pościeloną pościelą i brudnym materacem. Jeszcze jedne drzwi prowadziły do łazienki. Nie miałem ochoty tam wchodzić.
- Dan! I co widzisz? – pytali szeptem moi towarzysze.
                Przypomniałem sobie o moim zadaniu. Całe szczęście drzwi były zamknięte na zasuwkę, więc nie sprawiło mi kłopotu otworzenie ich.
- Amy, Lisabeth, zostańcie na zewnątrz – rozkazałem. Nie chciałem wykłócać się o takie rzeczy i pomimo znacznych protestów, nie pozwoliłem im wejść. Rozejrzałem się trochę z Martinem. Nie wchodziłem do łazienki. Poczekałem przed drzwiami, przy okazji rozglądając się za wskazówkami. Do uszu dobiegło mnie tylko „Cholera to jakiś psychol!”.
- Dan. Znalazłem pendrive’a.
- Pod łóżkiem był laptop, jest naładowany ale ma hasło. Jakiś pomysł?
- Spróbuj: zero, dwa, zero, pięć, jeden, sześć.
- Działa, skąd wiedziałeś?
- W łazience była reszta… no wiesz – wskazał na trupa. Zemdliło mnie. - W kieszeni miał tą karteczkę – pokazał mi ciąg cyfr zapisany krwią.
- Wspaniale… - udawałem głos pełen optymizmu.
- Jak myślisz, co będzie w środku? – zmienił temat.
- Sprawdźmy – powiedziałem. Nagle ktoś zapukał w okno.
- Szybko! – wyszeptały dziewczyny.
                Uderzyła mnie fala gorąca, ręce trzęsły się tak mocno, że miałem trudności z odtworzeniem urządzenia. Martin wyrwał mi laptopa i szybko odpalił zawartość. Pierwsza część nagrania ukazywała obraz, jak ktoś podąża ścieżką i wchodzi do domku. Cięcie. Zamaskowana osoba zamachnęła się siekierą. Cięcie. Wszędzie pełno krwi, w kącie płaczące dziecko. Wielka szamotanina, dziecko zostało zabite. Cięcie. Ktoś wykopał dół, dokładnie w tym miejscu w którym potknął się Martin. Zakłócenia i błąd odtwarzania. Po kilku nieudanych próbach odtworzyliśmy dalszą część. Ktoś napisał na podłodze, krwią „Redrum”. Cięcie. Wraca ścieżką. Cięcie. Ktoś wkłada wiewiórkę do lodówki. Cięcie. W tym momencie aż podskoczyłem. Postać przyglądała nam się z okna i ukazała nas na kamerze. Nagrała także jak idziemy z Amy do samochodu. Morderca wziął zapasową kopię kluczy spod wycieraczki i otworzył zamek w drzwiach. Udał się na strych. Cięcie. Klapa nagle otworzyła się i z hukiem uderzyła ścianę. Osoba wypchnęła drabinę przez okno i sama jak kot zeskoczyła z pierwszego piętra. Dalej są tylko zakłócenia. Sam film był nie po kolei.
- DAN! Morderca ma kopię kluczy – wykrzyczał Martin.
                Zawiesiłem się na chwilę. Nie miałem pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Martin potrząsnął mną. Zamknąłem laptopa i odłożyłem wszystko na swoje miejsce. Przypomniałem sobie o bateriach na stole i zabrałem je pośpiesznie. Martin spojrzał na mnie z powagą.
- Będą pasować do latarek, które znaleźliśmy. Paluchy AA, dokładnie te same.
                Wybiegliśmy za zewnątrz. Nie bawiliśmy się w zamykanie drzwi i okna, to nie miało sensu. Wracamy do domu i wzywamy policję, tu niestety nie ma zasięgu.
- Co znaleźliście? – aż podskoczyłem, na dźwięk głosu Amy. Zapomniałem o dziewczynach.
- Mały problem. Morderca ma dostęp do naszego domu
- Jaki morderca!? – Amy podskoczyła z przerażenia. Liz była zamyślona, lecz po chwili zabrała głos:
- Mam pytanie. Czy ktoś z was pomyślał, aby zamknąć drzwi przed spacerkiem?
- O nie! Zostawiłem je otwarte! Cholera, cholera! - Biegliśmy do domu niczym psy gończe, które znalazły świeży trop. O mały włos nie zabłądziliśmy po drodze, ale udało nam się wyjść. Gdy tylko stanąłem przed domem, wmurowało mnie w ziemię. Drzwi były otwarte na oścież. Zawahałem się, ale wbiegłem do mieszkania pierwszy. Rozejrzałem się. Lisabeth wbiegła tuż za mną i krzyknęła.
- Kuchnia! Dan!
Przeszedłem do pokoju wskazanego przez Liz. Lodówka odsunięta od ściany. Właz, prawdopodobnie do piwnicy. Teraz wszystko stało się jasne. Iks na lodówce, to wejście do piwnicy, iks na górze to strych. Czeka nas konfrontacja z mordercą. Musimy się dobrze przygotować. Kim jest psychopata? Co nas spotka w piwnicy? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.

3 komentarze:

  1. Brudny od krwi talerz? To uczta zaszła aż tak daleko? ;D - Takie przynajmniej były moje myśli, kiedy czytałam pewien fragment.
    A ,,red room” mogłaś zapisać jako ,,redrum”. I widzisz, co teraz wychodzi od końca? ;P
    Psychopata i tak pewnie wygra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oja! Wspaniały pomysł! Dziękuję ci serdecznie(zaraz poprawię)! Pozdrawiam, Agnes.

      Usuń
    2. Aż mnie dziwi, ile ja tych pomysłów dobrych czasami mam, haha.

      Usuń