Ep.1, cz.3 - "Coś mi tu nie gra"
Odnotowywałem każde skrzypnięcie i obracałem się gdy tylko
receptory w moich uszach odbierały niepasujący do reszty dźwięk. Całą noc
dygotałem. Nie wiem czego się bałem, ale w ciszy człowiek może usłyszeć
wszystko. Mieszkanie było zimne. Nie mieliśmy kominka. Wosk świecy, który się
zaczął topić skapywał na stół. Musiałem zareagować i przynieść z kuchni
podkładkę, aby nie musieć tego zdrapywać. Gdy miałem wyjść z kuchni rozległ się
przenikliwy huk. Zerwałem się tak gwałtownie, że wypuściłem z rąk szmatkę i świeczkę.
Na szczęście nie wywołałem pożaru. Amy przestraszyła się, Martin się zachłysnął,
a Liz tylko westchnęła.
- Co to było?! – zapytał szeptem wpół zaspany Martin.
- Muszę to sprawdzić. Przecież to nasz dom! Nie możemy się
go bać – przeraziłem się.
- Ktoś się musiał włamać. Całkiem możliwe, że tutejsi
wandale nie zdają sobie sprawy, że teren jest zamieszkały przez nowych właścicie…
- Kolejny huk, Liz podskoczyła.
- Idę tam i wykurzę tych drani z mojego domu – oburzył się
Martin.
- A co jeśli to wiewiórki?
- Nie mamy strychu. Poza tym wiewiórki nie zrobiłyby takiego
hałasu!
- Zdziwiłbyś się – wtrąciła Amy.
Szybko
wstałem. Chwyciłem latarkę, lecz po chwili odłożyłem ją z powrotem. Przecież
nie miała baterii, zapomniałem. Zbliżyłem się ku schodom. Na ich szczycie siedział
pluszowy niedźwiadek. Był dość stary. Plusz wychodził na wierzch w miejscu,
gdzie powinna znajdować się łapa. Z boku wystawały dziwne druciki. Oczy
zrobione z guzików ledwo trzymały się na poszarzałej nitce, w dodatku te dziwne
plamy! Nie wiem od czego były, ale barwą przypominały tą farbę którą zaznaczone
zostały punkty na mapie. Wspiąłem się po schodach. Liz, Amy i Martin szli krok
w krok za mną. Liz miała świecę. Nie dawała dużego światła, ale wystarczyło aby
rozświetlić drogę.
Gdy tylko pokonaliśmy schody,
wbiegliśmy do pokoju w którym usłyszeliśmy hałas. O ścianę była oparta,
zwisająca od góry klapa, wejście na strych. W miejscu gdzie uderzyła w ścianę
odprysnął spory kawałek farby, nie mówiąc już o zerwanym płacie tapety na
suficie, pod którym strych był ukryty.
- Teraz już wiemy, że to nie były ani wiewiórki, ani wandale
– przedstawiła dyplomatycznie Lisabeth.
- Nie tak prędko, słyszeliśmy dwa huki i nie były one do
siebie podobne – zacząłem rozglądać się po pokoju. Zbadałem ściany, zajrzałem
pod lóżko, przeszukałem meble. Nic nie znalazłem. Jednak gdy zbliżyłem się do
okna, zamarłem. Było wybite. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że
wybiła je osoba od wewnątrz. Idąc za moim przykładem Amy podeszła do okna i
otworzyła pozostałą ramę.
- Nie dotykaj, pokaleczysz się! – odsunąłem ją i wyjrzałem
przez okno. Nie zauważyłem jak Liz obrzuciła mnie morderczym wzrokiem, ale
poczułem, że kark zaraz spali mi się żywcem. Ból stawał się nie do zniesienia,
to nie mogła być Lisabeth, poczułem, że coś skapnęło mi na kark. Upadłem na
podłogę, widziałem jak moje ciało się rozpuszcza, rana od ugryzienia piekła niemiłosiernie.
Wszyscy krzyczeli, a ja bezwładnie topiłem się na podłodze. Zaczęło śmierdzieć
palonym ciałem.
- Dan! Ocknij się! DAN! – słyszałem krzyki przyjaciół.
Co się dzieje? – pomyślałem. Nic
do mnie nie docierało. Zdołałem obrócić się na plecy, zebrało mi się na
wymioty, głowa bolała okropnie, a ciało tonęło w bezwładności.
~~~~
Obudziłem się i zerwałem na równe
nogi.
- Nie! – krzyknąłem zdyszany.
- Dan! Uspokój się! Co się stało? – Liz kucała obok mnie.
- Moje ciało się topiło, wy krzyczeliście, a na suficie
widziałem dziwną postać. Musimy go gonić!
- Ochłoń, stary. Gonić kogo? Nagle upadłeś na podłogę i
miałeś drgawki. Nie ma tu nikogo oprócz nas, przynajmniej w tej chwili –
uspokajał mnie Martin.
- Drgawki? Cholera, przecież nie mam epilepsji, ani nic
takiego. To, boli jak nie wiem co – odruchowo złapałem za rękę, była
opuchnięta, sina i ponownie zdrętwiała.
- Może był zatruty.
- Kto? – oburzyłem się.
- Pająk, ten który cię ugryzł, nie pamiętasz?
- Tak, pamiętam. Nie musisz mi tego wypominać przez resztę
mojego życia.
- Przepraszam, że chcę ci pomóc – Lisabeth wyszła z pokoju.
- Liz! Zaczekaj! – Amy zerwała się – Nie wiem co się jej
stało! – wyszła z pokoju.
- Przynajmniej na ciebie mogę liczyć – powiedziałem do
Martina.
Mężczyzna
podał mi rękę i pomógł wstać, przybiliśmy piątkę jak prawdziwi mężczyźni.
Podciągnęło mnie to trochę na duchu.
- Czemu mi nie powiedziałeś, że chorujesz na takie świństwo?
– skrzywił się Martin.
- Nigdy nie miałem takich objawów. – Po chwili ciszy dodałem
– dzisiaj się spóźniłem, wiesz dlaczego?
- Domyślam się, Lisabeth jest bardzo zazdrosna, jeśli o to
ci chodzi.
- Jasne, że nie! Kocham ją i tylko ją! – Martin prychnął. –
Wracając do tematu. Wyszedłem rano wróciłem wieczorem, samochód stał tylko dwie
mile drogi stąd. Nie mam pojęcia czemu, ale straciłem rachubę czasu. Po prostu
szedłem przed siebie i patrzę, że nagle zrobiło się ciemno. Nie zbaczałem ze
ścieżki, prawie że nie rozmawiałem z Amy! Ona też tego nie odczuła! Mówiła, że
kręciło jej się w głowie i chciała jak najszybciej wrócić.
- Wierzę ci, Dan. Jednak trudniejszym zadaniem będzie
opowiedzenie wszystko twojej ukochanej – Martin poklepał mnie po ramieniu.
Wpis 3 i 4
~Noc ciągnęła się
okropnie, wśród nas zapanowało niezrozumiałe napięcie. Pocieszającą jednak rzeczą
było to, że Lisabeth mi wybaczyła, a co ważniejsze uwierzyła. Nie wiem także o
czym rozmawiały z Amy, ale obydwie wyszły uśmiechnięte, co poprawiło mi humor,
a ich przyjaźń chyba właśnie rozkwitła. Już jutro przyjadą meble do sypialni i
będziemy mogli tu normalnie zamieszkać.
Lizabeth się
poprawiło.
Amy musiała nas
opuścić, pomoże jednak przy remoncie.
Martin niepokoi się o
mnie, ale nie na tyle aby wpłynęło to na jego apetyt. (Zjadł prawie całą
pizzę!)
Ze mną jest coraz
gorzej, chyba popadam w paranoję. Boję się wszystkiego, każdego najmniejszego hałasu.
Obracam się za siebie, widzę oczy w ciemnościach oraz zarysy sylwetek.
Zapomniałem dodać, że
w całym zamieszaniu nie sprawdziliśmy co wypadło przez okno. Gdy rano poszliśmy
to zbadać, zebraliśmy tylko odłamki szkła, a na dole nic nie było. Wypaść
musiał jakiś ogromny przedmiot, ponieważ znalazłem wielki odcisk, prawdopodobnie
drabiny ze strychu, której teraz brakuje.~
~~~~
Nadszedł
czas remontu! Moją i Liz sypialnię pomalujemy na delikatny błękit. Po
przeciwnej stronie od okna, damy wspaniałą fototapetę plaży hawajskiej!
Ustawimy szafę, biurko, komodę, regały na książki Liz i ogromne łóżko ze
wspaniałym materacem. Lisabeth była zachwycona.
Martin
zaś w pokoju naprzeciw naszego pomaluje trzy ściany na biało, a jedną zrobi na groszkowo
zielony. Wymieni drzwi, doda szafę, łóżko, biurko oraz będzie zmuszony do
wymiany okna i zawiasów od wejścia na strych. Wynajmie także zaprzyjaźnionych
techników do naprawy instalacji gazowej i elektrycznej, a także hydraulika aby
naprawił nam dopływ wody.
Wpis 5
~Dzień mija szybko gdy
ma się w domu remont. Nie wyprowadziliśmy się jeszcze z hotelu, ale powoli
znosimy do domu rzeczy. Ostatnio żyjemy tylko na pizzy, jakoś polubiłem
hawajską. Nigdy nie uważałem, że ananas na pizzy to dobra rzecz, ale Martin przekonał
mnie i tak mi już zostało. Na małym, przenośnym palniku gazowym parzymy kawę i
pijemy ją litrami.
Amy przyszła nam pomóc,
a Lisabeth się skarży, że jej przyjaciółka spędza czas tylko w towarzystwie
Martina. Czy o niego też jest zazdrosna? Amy i Martin? Mogłoby być ciekawie!
Humory dopisują
wszystkim! Jesteśmy zadowoleni z naszej roboty!~…
Moment, kiedy bohaterowie czują się bezpiecznie i tracą czujność... Strzeż się.
OdpowiedzUsuńMoment, Ty skomentowałaś sama sobie rozdział? 0.0 Mogłaś po prostu edytować post, jeśli zapomniałaś o przekazaniu czegoś.
OdpowiedzUsuńMoże głupie pytanie, ale po czym oceniasz, że szyba została wybita z zewnątrz czy o wewnątrz? I jak do licha pająk może być zatruty? Raczej jadowity i sądzę, że gdyby naprawdę ukąsił Dana, byłoby już dawno po nim.
Oni się przenieśli do tego ,,nawiedzonego” domu? 0.0 0.0 0.0 Nie, nie, nie... ale idioci.
Nie wiem na ile w tym prawdy, ale jeśli szyba jest wybita od wewnątrz, szkło poleci za ciosem i będzie go więcej z zewnątrz. Jeśli rzucimy kamień w okno(nie polecam) i wybijemy szybę od zewnątrz, kamień i szkło będą w środku(przynajmniej ja tak uważam... chyba, że to jakaś pancerna szyba). Pająk był zatruty, nie jadowity. Dodałam w tym lekko przesadzonej fantastyki, przez co Dan(jako ten poszkodowany, ukąszony) widzi dziwnego stwora, który próbuje go atakować, a później zabić. Halucynacje(lub nie :D) Dana, nasilają się przy stresowej sytuacji. Źle ujęłam ten motyw i nie jest on chyba aż tak widoczny. Pozdrawiam, Agnes. :)
Usuń