sobota, 11 marca 2017

The Black Spirit Ep.1, cz.3


Ep.1, cz.3 - "Coś mi tu nie gra"

Odnotowywałem każde skrzypnięcie i obracałem się gdy tylko receptory w moich uszach odbierały niepasujący do reszty dźwięk. Całą noc dygotałem. Nie wiem czego się bałem, ale w ciszy człowiek może usłyszeć wszystko. Mieszkanie było zimne. Nie mieliśmy kominka. Wosk świecy, który się zaczął topić skapywał na stół. Musiałem zareagować i przynieść z kuchni podkładkę, aby nie musieć tego zdrapywać. Gdy miałem wyjść z kuchni rozległ się przenikliwy huk. Zerwałem się tak gwałtownie, że wypuściłem z rąk szmatkę i świeczkę. Na szczęście nie wywołałem pożaru. Amy przestraszyła się, Martin się zachłysnął, a Liz tylko westchnęła.

- Co to było?! – zapytał szeptem wpół zaspany Martin.
- Muszę to sprawdzić. Przecież to nasz dom! Nie możemy się go bać – przeraziłem się.
- Ktoś się musiał włamać. Całkiem możliwe, że tutejsi wandale nie zdają sobie sprawy, że teren jest zamieszkały przez nowych właścicie… - Kolejny huk, Liz podskoczyła.
- Idę tam i wykurzę tych drani z mojego domu – oburzył się Martin.
- A co jeśli to wiewiórki?
- Nie mamy strychu. Poza tym wiewiórki nie zrobiłyby takiego hałasu!
- Zdziwiłbyś się – wtrąciła Amy.
                Szybko wstałem. Chwyciłem latarkę, lecz po chwili odłożyłem ją z powrotem. Przecież nie miała baterii, zapomniałem. Zbliżyłem się ku schodom. Na ich szczycie siedział pluszowy niedźwiadek. Był dość stary. Plusz wychodził na wierzch w miejscu, gdzie powinna znajdować się łapa. Z boku wystawały dziwne druciki. Oczy zrobione z guzików ledwo trzymały się na poszarzałej nitce, w dodatku te dziwne plamy! Nie wiem od czego były, ale barwą przypominały tą farbę którą zaznaczone zostały punkty na mapie. Wspiąłem się po schodach. Liz, Amy i Martin szli krok w krok za mną. Liz miała świecę. Nie dawała dużego światła, ale wystarczyło aby rozświetlić drogę.
Gdy tylko pokonaliśmy schody, wbiegliśmy do pokoju w którym usłyszeliśmy hałas. O ścianę była oparta, zwisająca od góry klapa, wejście na strych. W miejscu gdzie uderzyła w ścianę odprysnął spory kawałek farby, nie mówiąc już o zerwanym płacie tapety na suficie, pod którym strych był ukryty.
- Teraz już wiemy, że to nie były ani wiewiórki, ani wandale – przedstawiła dyplomatycznie Lisabeth.
- Nie tak prędko, słyszeliśmy dwa huki i nie były one do siebie podobne – zacząłem rozglądać się po pokoju. Zbadałem ściany, zajrzałem pod lóżko, przeszukałem meble. Nic nie znalazłem. Jednak gdy zbliżyłem się do okna, zamarłem. Było wybite. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że wybiła je osoba od wewnątrz. Idąc za moim przykładem Amy podeszła do okna i otworzyła pozostałą ramę.
- Nie dotykaj, pokaleczysz się! – odsunąłem ją i wyjrzałem przez okno. Nie zauważyłem jak Liz obrzuciła mnie morderczym wzrokiem, ale poczułem, że kark zaraz spali mi się żywcem. Ból stawał się nie do zniesienia, to nie mogła być Lisabeth, poczułem, że coś skapnęło mi na kark. Upadłem na podłogę, widziałem jak moje ciało się rozpuszcza, rana od ugryzienia piekła niemiłosiernie. Wszyscy krzyczeli, a ja bezwładnie topiłem się na podłodze. Zaczęło śmierdzieć palonym ciałem.
- Dan! Ocknij się! DAN! – słyszałem krzyki przyjaciół.
Co się dzieje? – pomyślałem. Nic do mnie nie docierało. Zdołałem obrócić się na plecy, zebrało mi się na wymioty, głowa bolała okropnie, a ciało tonęło w bezwładności.
~~~~
Obudziłem się i zerwałem na równe nogi.
- Nie! – krzyknąłem zdyszany.
- Dan! Uspokój się! Co się stało? – Liz kucała obok mnie.
- Moje ciało się topiło, wy krzyczeliście, a na suficie widziałem dziwną postać. Musimy go gonić!
- Ochłoń, stary. Gonić kogo? Nagle upadłeś na podłogę i miałeś drgawki. Nie ma tu nikogo oprócz nas, przynajmniej w tej chwili – uspokajał mnie Martin.
- Drgawki? Cholera, przecież nie mam epilepsji, ani nic takiego. To, boli jak nie wiem co – odruchowo złapałem za rękę, była opuchnięta, sina i ponownie zdrętwiała.
- Może był zatruty.
- Kto? – oburzyłem się.
- Pająk, ten który cię ugryzł, nie pamiętasz?
- Tak, pamiętam. Nie musisz mi tego wypominać przez resztę mojego życia.
- Przepraszam, że chcę ci pomóc – Lisabeth wyszła z pokoju.
- Liz! Zaczekaj! – Amy zerwała się – Nie wiem co się jej stało! – wyszła z pokoju.
- Przynajmniej na ciebie mogę liczyć – powiedziałem do Martina.
                Mężczyzna podał mi rękę i pomógł wstać, przybiliśmy piątkę jak prawdziwi mężczyźni. Podciągnęło mnie to trochę na duchu.
- Czemu mi nie powiedziałeś, że chorujesz na takie świństwo? – skrzywił się Martin.
- Nigdy nie miałem takich objawów. – Po chwili ciszy dodałem – dzisiaj się spóźniłem, wiesz dlaczego?
- Domyślam się, Lisabeth jest bardzo zazdrosna, jeśli o to ci chodzi.
- Jasne, że nie! Kocham ją i tylko ją! – Martin prychnął. – Wracając do tematu. Wyszedłem rano wróciłem wieczorem, samochód stał tylko dwie mile drogi stąd. Nie mam pojęcia czemu, ale straciłem rachubę czasu. Po prostu szedłem przed siebie i patrzę, że nagle zrobiło się ciemno. Nie zbaczałem ze ścieżki, prawie że nie rozmawiałem z Amy! Ona też tego nie odczuła! Mówiła, że kręciło jej się w głowie i chciała jak najszybciej wrócić.
- Wierzę ci, Dan. Jednak trudniejszym zadaniem będzie opowiedzenie wszystko twojej ukochanej – Martin poklepał mnie po ramieniu.
Wpis 3 i 4
~Noc ciągnęła się okropnie, wśród nas zapanowało niezrozumiałe napięcie. Pocieszającą jednak rzeczą było to, że Lisabeth mi wybaczyła, a co ważniejsze uwierzyła. Nie wiem także o czym rozmawiały z Amy, ale obydwie wyszły uśmiechnięte, co poprawiło mi humor, a ich przyjaźń chyba właśnie rozkwitła. Już jutro przyjadą meble do sypialni i będziemy mogli tu normalnie zamieszkać.
Lizabeth się poprawiło.
Amy musiała nas opuścić, pomoże jednak przy remoncie.
Martin niepokoi się o mnie, ale nie na tyle aby wpłynęło to na jego apetyt. (Zjadł prawie całą pizzę!)
Ze mną jest coraz gorzej, chyba popadam w paranoję. Boję się wszystkiego, każdego najmniejszego hałasu. Obracam się za siebie, widzę oczy w ciemnościach oraz zarysy sylwetek.
Zapomniałem dodać, że w całym zamieszaniu nie sprawdziliśmy co wypadło przez okno. Gdy rano poszliśmy to zbadać, zebraliśmy tylko odłamki szkła, a na dole nic nie było. Wypaść musiał jakiś ogromny przedmiot, ponieważ znalazłem wielki odcisk, prawdopodobnie drabiny ze strychu, której teraz brakuje.~
~~~~
                Nadszedł czas remontu! Moją i Liz sypialnię pomalujemy na delikatny błękit. Po przeciwnej stronie od okna, damy wspaniałą fototapetę plaży hawajskiej! Ustawimy szafę, biurko, komodę, regały na książki Liz i ogromne łóżko ze wspaniałym materacem. Lisabeth była zachwycona.
                Martin zaś w pokoju naprzeciw naszego pomaluje trzy ściany na biało, a jedną zrobi na groszkowo zielony. Wymieni drzwi, doda szafę, łóżko, biurko oraz będzie zmuszony do wymiany okna i zawiasów od wejścia na strych. Wynajmie także zaprzyjaźnionych techników do naprawy instalacji gazowej i elektrycznej, a także hydraulika aby naprawił nam dopływ wody.
Wpis 5
~Dzień mija szybko gdy ma się w domu remont. Nie wyprowadziliśmy się jeszcze z hotelu, ale powoli znosimy do domu rzeczy. Ostatnio żyjemy tylko na pizzy, jakoś polubiłem hawajską. Nigdy nie uważałem, że ananas na pizzy to dobra rzecz, ale Martin przekonał mnie i tak mi już zostało. Na małym, przenośnym palniku gazowym parzymy kawę i pijemy ją litrami.
Amy przyszła nam pomóc, a Lisabeth się skarży, że jej przyjaciółka spędza czas tylko w towarzystwie Martina. Czy o niego też jest zazdrosna? Amy i Martin? Mogłoby być ciekawie!
Humory dopisują wszystkim! Jesteśmy zadowoleni z naszej roboty!~

3 komentarze:

  1. Moment, kiedy bohaterowie czują się bezpiecznie i tracą czujność... Strzeż się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moment, Ty skomentowałaś sama sobie rozdział? 0.0 Mogłaś po prostu edytować post, jeśli zapomniałaś o przekazaniu czegoś.
    Może głupie pytanie, ale po czym oceniasz, że szyba została wybita z zewnątrz czy o wewnątrz? I jak do licha pająk może być zatruty? Raczej jadowity i sądzę, że gdyby naprawdę ukąsił Dana, byłoby już dawno po nim.
    Oni się przenieśli do tego ,,nawiedzonego” domu? 0.0 0.0 0.0 Nie, nie, nie... ale idioci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem na ile w tym prawdy, ale jeśli szyba jest wybita od wewnątrz, szkło poleci za ciosem i będzie go więcej z zewnątrz. Jeśli rzucimy kamień w okno(nie polecam) i wybijemy szybę od zewnątrz, kamień i szkło będą w środku(przynajmniej ja tak uważam... chyba, że to jakaś pancerna szyba). Pająk był zatruty, nie jadowity. Dodałam w tym lekko przesadzonej fantastyki, przez co Dan(jako ten poszkodowany, ukąszony) widzi dziwnego stwora, który próbuje go atakować, a później zabić. Halucynacje(lub nie :D) Dana, nasilają się przy stresowej sytuacji. Źle ujęłam ten motyw i nie jest on chyba aż tak widoczny. Pozdrawiam, Agnes. :)

      Usuń